Sprawa pilna. Zawsze doprowadza mnie do szału sytuacja, kiedy w aptekach brakuje leków, których pacjenci nie mogą przestać brać pod groźbą nawrotu choroby.

Gdyby ktoś pytał co zrobić z nadmiarem mielonego, cebuli, czosnku i papryki…

Piękne okoliczności okołogabinetowe.

-Niestety,-mówi pani z rejestracji-dzisiaj kateringu nie będzie. -Cholera.-krzywię się-A ja do 18:00 w robocie. -Mamy dwie bułki i serek wiejski. -Nie będę was objadał. -Żaden problem. Pan też się zawsze z nami dzieli. To się nazywa mieć wspaniałych współpracowników.

Już od samego rana czuję się obserwowany.

No to się odpoczywa.

Wszystkich nas nie zabijecie. Lek. med.

-Czy to jest cellulit? -Tak, droga pani, to cellulit. -Proszę mnie natychmiast z tego wyleczyć!

U nas też mógłby wydarzyć się atak hakerski na infrastrukturę gdyby nie fakt, że tu na szczęście wszystko jest na korbkę.

Naczelna strażniczka ogrodu. Wypłosz - jak się patrzy.

Nowy image KoKo robi furorę. -A gdzie jest ten piesek z którym pan był wczoraj?-pyta sąsiadka. -To ten sam.-odpowiadam. -Niemożliwe. Tamten był jakiś większy.

Mówcie co chcecie,ale kawa w takim kubku smakuje lepiej.

Takie żyćko.

Że też ja wszytko muszę robić na ostatnią chwilę…

Jak długo żyję, to pierwszy raz widziałem kogoś tak szczęśliwego po otrzymaniu skierowania na kolonoskopię…

Masz klient, nasz pan.

Piątkowa poradniana klasyka. Pod gabinetem sześć osób. Wszystkie „na ósmą”. A w rzeczywistości tylko jedna zarejestrowana na dziś. Dzień dobry.

-Wpadłem na chwilę do ortopedy.-mówię żonie. -I co?-pyta. -Mam zespół ciasnoty podbarkowej. -Co to znaczy? -Że skończyło się noszenie na rękach.

-Chyba te tabletki nie działają. -A bierze je pan? -Tak. -Jak? -No, w tyłek wsadzam. -Panie, tego się nie bierze doodbytniczo! -Przecież na pudełku jest wyraźnie napisane: „tabletki dojelitowe”!

Takie cuda to tylko chyba moi pacjenci produkują.

Rzadko pijam alkohol. W niedziele to już w ogóle. Ale wino przysłane z Odessy do śniadania musiałem spróbować. Niezwykłe.

Wścibski sąsiad umarł. Pomimo wszystko będzie mi go brakowało.

Po spacerze - kolejne odsłony świata „Gwiezdnych Wojen”. Strata czasu. Jednak „Mandalorian” był niezrównany.

Przed chwilą odebrałem żonę z „babskiej imprezy”. Byłem przygotowany na to, że powita mnie tabun wesołych, podchmielonych pań. A tymczasem okazało się, że rzecz cała działa się w knajpce z… plackami ziemniaczanymi…

-Pali pan?-pytam pacjenta. -Już osiem lat nie, od kiedy naopowiadał mi pan jak to będę się dusił i dławił własnymi płucami… -I już pan nie kaszle. -Dzięki panu. Taka to terapia awersyjna.

11:00. Pod moim gabinetem siedzi kobieta. -Droga pani,mówię-ale ja zaczynam pracę dopiero o 12:00. -Wiem.-uśmiecha się-Ale wyczaiłam, że pan przychodzi do pracy wcześniej, to skorzystam, jak jeszcze ludzi nie ma.

-Wypisałem panu skierowanie do sanatorium.-mówię. -Ale po co?-pyta facet. -Przecież dzwonił pan wczoraj i mówił, że chce jechać do sanatorium. Mam pana świeże wyniki, to wypisałem. -Ale ja żartowałem. Cholera, widać nie znam się na żartach.

X się zepsuł? A taki był ładny, amerykański.

-Wszytkiego najlepszego z okazji dnia mężczyzny.-mówi pacjentka. -Moja droga,-odpowiadam-a gdzie ja tu pani mężczyznę znajdę. Tu są sami lekarze. Dzień dobry.

Kiedyś pani z rejestracji zapytała: -I co, pasuje mi ta sukienka? -Nie mam pojęcia,-odparłem-ale zrobię zdjęcie i wyślę żonie. Ona będzie wiedziała. W końcu ona jest tu szefem. Najlepszego dla Pań.

-Dzisiaj poproszę o recepty na moje stałe leki. -Panie, był pan u mnie wczoraj, nie mógł pan powiedzieć, tylko rejestruje się pan drugi dzień pod rząd? -Niech się pan tak nie burzy, dzięki mnie ma pan pracę. No, faktycznie.

-Śniło mi się, że mnie żona zdradza.-mówi pacjent. -I co pan zrobił w tym śnie?-pytam. -A co miałem zrobić?-odpowiada zdziwiony-Nic. Niech se w tym wieku kobieta zażyje trochę przyjemności.

-I jak wyszedł test?-pyta pacjent. -Na szczęście nie jest pan w ciąży.-mówię. -To dobrze, bo co ja bym żonie powiedział.

Dialog osobisty. -Oj, widzę, że ostatnio ci się przytyło.-mówi Eks. -Widzę, że podążam zgodnie z trendami.-odpowiadam.

-Coś ty taki wystrojony?-w przejściu łapie mnie pielęgniarka-Marynarka? Co ty, na jakąś randkę potem idziesz? -Wieczorem.-mówię. -A z kim, jeśli wolno spytać? -Z żoną? -Czyją? -Własną. Nie sądzę, by czyjaś podjęła aż takie ryzyko.

Udało się! Creme de la creme BS się spotkało ❤️ @kaszebe.bsky.social @nietoperz75.bsky.social @sylwiainspira.bsky.social @sokol76.bsky.social @claudianotschiffer.bsky.social @doktorbrunet.bsky.social @gabimi1234.bsky.social @surand.bsky.social @szamotikon.bsky.social @patrycjapati.bsky.social

Piątunio w przychodni. Może i niezbyt zdrowo, ale jakże słodko.

Kolejny „mądry”, który zna się na medycynie. Gdyby rzeczony kandydat wypowiadał się tylko na te tematy o których ma blade chociaż pojęcie, to musiałby przez cały czas milczeć.

Przy całym niesmaku, zrobili mi dziś smaka na kiełbasę.

-Są badania,-mówię-melduje się pan u mnie z wynikami. -Nie jestem upierdliwy?-pyta facet. -Ja tu nie jestem od oceniania upierdliwości. -Lubi pan takich pacjentów jak ja, czy raczej nie? -A w wojsku też się pan pyta oficerów czy pana lubią? Czy wykonuje pan polecenia. -Dobry pan jest.

Dygresja (nie)polityczna. A mógł w ten weekend pojechać na narty…

Meldunek z frontu: póki co dwa samodzielne spacery z psem i 15 minut spaceru na bieżni. Rehabilitacja pacjenta z niewydolnością serca po infekcji dróg oddechowych to podstawa zdrowienia. Jestem z siebie dumny.

Bez komentarza.

Wiecie czemu przestałem oglądać telewizje informacyjne? Bo po pół roku znałbym już na pamięć wszystkie paragrafy kodeksu postępowania karnego. A to dla mnie wiedza absolutnie zbędna.

Nad ranem. Żona: co cię tak trzęsie? Ja: zimno mi. Żona: a gdzie masz kołdrę? Ja: pies zaanektował. Takie to porządki w tym domu.

Dzwoni Jadzia. -I jak tam wyglądasz?-pyta-Żyjesz? -Żyję. Ale z mojego wyglądu nie byłabyś zadowolona. Mój zarost nie jest zbyt świeży. -Nie narzekam. Gdybyś nie żył, byłbyś bardziej nieświeży.

Jutro będą moje urodziny. Jak dożyję.

W nauce niemieckiego jest jeden szkopuł. Moja żona odkryła możliwość korepetycji.

-Jak ty to robisz, że zawsze jesteś na czas?-pyta mnie notorycznie spóźniający się do pracy kolega. -To proste,-mówię-zwyczajnie nigdy nigdzie się nie spieszę.

Dowiedziałem się pod wieczór, że w Polsce mamy zamach stanu. To nie mogli o tym powiedzieć wcześniej? ZUSu bym nie zapłacił.